Święty Józef

Święty Józef z dzieciątkiem Jezus

Święty Józef zajmuje pierwsze miejsce wśród Świętych zaraz po Bogu i Najświętszej Matce Jezusa.

Z narodzeniem Jezusa Chrystusa było tak. Po zaślubinach Matki Jego, Maryi, z Józefem, wpierw nim zamieszkali razem, znalazła się brzemienną za sprawą Ducha Świętego. Mąż Jej, Józef, który był człowiekiem sprawiedliwym i nie chciał narazić Jej na zniesławienie, zamierzał oddalić Ją potajemnie. Gdy powziął tę myśl, oto anioł Pański ukazał mu się we śnie i rzekł: „Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło. Porodzi Syna, któremu nadasz imię Jezus, On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów”.

Mat 1:18-21

Chociaż to tak ważna postać, Ewangelia nie zawiera dużo opisów św. Józefa. Aczkolwiek nie o ilość tylko jakość tutaj chodzi. Nazywa się go mianowicie mężem sprawiedliwym, którego to terminu nie przypisuje się nikomu innemu w Biblii.

Święty Józef urodził się w Betlejem, a pochodził z rodu Dawida. Z zawodu był cieślą i też to zajęcie dawało mu możliwość utrzymania całej swojej rodziny.

W wieku około czterdziestu lat zaręczył się z Maryją w świątyni w Jerozolimie. W tradycji żydowskiej tego typu zaręczyny w praktyce oznaczały zawarcie związku małżeńskiego.

Jeszcze przed zaślubinami archanioł Gabriel zwiastował Maryi, że będzie Matką Syna Bożego i Maryja poczęła z Ducha św. Po zwiastowaniu udała się one w góry do swej krewnej Elżbiety i bawiła tam przez trzy miesiące. Gdy powróciła do Nazaretu, Józef spostrzegł, iż jest brzemienna i zachodził w głowę, jak się to stać mogło, gdyż doskonale znał Jej wielką cnotę. Trapił się więc bardzo, i Maryja z nim, gdyż znała powód jego zmartwienia, a nie mogła mu wyjawić prawdy, gdyż nie chciała uprzedzać woli Bożej. Bóg nie opuścił Jej, gdy bowiem Józef chciał Ją potajemnie opuścić, zesłał archanioła Gabriela, który ukazawszy mu się we śnie, rzekł: „Józefie, synu Dawidów, nie bój się przyjąć Maryi małżonki twej. Albowiem co się w Niej urodziło, jest z Ducha świętego” (Mat. 1:20). To widzenie napełniło Józefa wielką radością, albowiem dowiedział się, że jego małżonka zostanie Matką upragnionego Mesjasza, a on wybrany jest na opiekuna Syna Bożego.

Po kilku miesiącach musiał się na rozkaz cesarski udać z Maryją do Betlejem, na spis powszechny. Tu, nie znalazłszy gospody, zmuszony był nocować w stajence, gdzie się narodził Jezus Chrystus, Zbawiciel świata. Pokora Józefa i uwielbienie były tak wielkie, że nie śmiał dotknąć Dzieciątka Boskiego; dopiero gdy Ono samo wyciągnęło do niego rączęta, wtedy Józef wziął Je na ręce, przycisnął do serca i ucałował. W osiem dni później nastąpiło obrzezanie i Józef nadał Dziecięciu imię Jezus jak rozkazał anioł. W czterdzieści dni później był przy przedstawieniu Jezusa w kościele i usłyszał prorocze słowa Symeona do Maryi: „Oto ten położony jest na upadek i powstanie wielu. A duszę Twą własną przeniknie miecz” (Łuk. 2:34-35). Odtąd rozpoczyna się szereg utrapień i dolegliwości. Ucieczka do Egiptu, a po powrocie do Nazaretu długie lata ciężkiej pracy na utrzymanie świętej Rodziny, co dla człowieka w podeszłym wieku nie było łatwe. Zgubienie Jezusa w Jerozolimie zakrwawiło jego serce i napełniło śmiertelnym strachem, a odnalezienie Go w świątyni nieopisaną radością. Tu oświadczył Jezus publicznie, że Józef nie jest Jego ojcem, bo gdy Maryja, ujrzawszy Jezusa pomiędzy doktorami i uczonymi Pisma rzekła: „Synu, cóżeś nam tak uczynił? Oto ojciec Twój i Ja żałośnie szukaliśmy Cię“ — odpowiedział Jezus: „Cóż jest, żeście Mnie szukali? Nie wiedzieliście, iż w tych rzeczach, które są Ojca Mego, potrzeba abym był?“ (Łuk. 2:48-49).

Od czasu tej pielgrzymki do świątyni Pismo święte nic o Józefie nie wspomina, a to co wiemy, doszło do nas przez podanie. Józef żył trzydzieści lat od narodzenia Jezusa. To, że Jezus pomagał mu w rzemiośle, nie ma wątpliwości, bo nie podobna przypuścić, aby się obojętnie przypatrywał ciężkiej pracy swego żywiciela. Kiedy Jezus miał publicznie wystąpić jako nauczyciel, skończył się czas opieki dla świętego Józefa, a nadszedł czas zapłaty za sumienne wykonywanie powierzonego mu przez Boga urzędu. W ostatniej godzinie zaręczył mu Jezus: „Jam jest zmartwychwstanie i żywot; kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żył będzie” (Jan 11:25-26). Śmierć jego była spokojnym zaśnięciem, wskutek czego jest patronem konających. Niezliczone cuda są dowodem jego potęgi w Niebie i miłości, jaką otacza tych, którzy go z ufnością wzywają. Dlatego papież Pius IX ogłosił go w roku 1870 patronem całego Kościoła katolickiego.

Dodaj komentarz